Strona główna Forum PodziÄ™kowania Kontakt Współpraca Linki O serwisie Autorzy
Jednostki - Terran Vulture
Zobacz opis
WCG 2009 Polska - Trydium - podsumowanie

World Cyber Games 2009 Polska

Co się działo oraz czego mogą żałować Ci, którzy nie przyjechali...

Na wstępie ważne jest, abym zaznaczył, iż było to moja pierwsza tego typu impreza. Nigdy wcześniej na oczy nie widziałem rozgrywek WCG lub innych turniejów (VOD-y się nie liczą przecież). Z tego względu tekst może być trochę przekolorowany, niemniej postaram się oddać w miarę prawdziwie atmosferę i przebieg imprezy.


I

Gdzie wypadałoby zacząć... Chyba oszczędzę wam szczegółów planowania i obgadywania wyjazdu. Wspomnę tylko, że BARDZO mocno pomogli mi chłopaki z Ząbek z Muzim i Tropheusem na czele. Tropheus wyszukał nam noclegownie w Ząbkach za przyzwoite pieniądze (jechałem wraz z dziewczyną, dlatego będę pisał w liczbie mnogiej) a gdyby nie Muzi to nigdy byśmy chyba do niej nie dojechali. Warszawa okazała się na tyle skomplikowana, że już po 5 minutach zaprzestałem próbowania ogarnięcia naszej trasy komunikacją miejską. Przyjeżdżałem z Głogowa więc TRASA była... no sami widzicie, kawał drogi. Jednak z tej racji, że z Głogowa nie odchodzi żaden pociąg do Warszawy konieczne było rozpoczęcie trasy w Lesznie. Szczęściem mam bardzo dobrą bratową która podwiozła nas na dworzec. Połączenia oczywiście miałem wcześniej sprawdzone w internecie, wynikało z tego, że jedziemy do Poznania zwykłym pociągiem a potem Eurocity już do Warszawy, czas na przesiadkę 15 minut. Wyobraźcie sobie jak można się poczuć stojąc w okienku i objaśniając swój genialny plan pani w okienku a ona z ripostą "Ale jak osobowy się spóźni to nie zdąży pan się przesiąść", nawet pracownicy PKP wiedzą jak beznadziejnie jeżdżą ich pociągi... No to walę z pytaniem czy w takim razie złapię coś innego do Warszawy, a ta, że nie. Jednak pomimo czarnego scenariusza postanowiliśmy przetestować swoje szczęście.

Tym razem dopisało i wszystko potoczyło się sprawnie i po około 1,5 godziny drogi wylądowaliśmy w Poznaniu. Droga dalej była już prosta. Następna stacja Warszawa, dworzec centralny. Tam ma czekać na nas komitet powitalny. Nigdy w życiu się nie widzieliśmy, pozostała tylko nadzieja w sercu, że jakoś się odnajdziemy. Po opuszczeniu pociągu rozglądam się w lewo, w prawo... Nic. Typowi podróżni, nikogo oczekującego na amatora StarCrafta ze swoją panną. Trudno, ruszyliśmy na poszukiwanie hali centralnej. O tak, trzeba była chwilę poszukać drogi. Jeśli myślicie, że jak pierwszy raz odwiedzicie stolicę i nie zgubicie się na dworcu to raczej jesteście w błędzie ;). Nagle odzywa się mój telefon, na wyświetlaczu "Muzi SCArea" więc odbieram od razu. "No, gdzie jesteście?" Odpowiadam jakże banalnie "Na dworcu, tam gdzie jest informacja", na to Muzi postanowił mnie zagiąć: "Na górze czy na dole?", nie miałem bladego pojęcia o co chodzi. Dobrze, że moja dziewczyna zachowała się przytomnie i wyskakuje z tekstem, że tam za wyjściem to chyba są Złote Tarasy. Faktycznie były, i dobrze. Umówiliśmy się, że zabiorą nas z pod Empik-u. Noc była chłodna ale na szczęście Muzi z Tropheusem pojawili się szybko. Mieli nawet zrobiony baner SCArea :) No i prezent jakiego chyba nikt by się nie spodziewał w postaci wina przewiązanego piękną czerwoną wstążką. Udało się, jesteśmy w Warszawie, mamy zaklepany nocleg a jutro zaczyna się WCG. Jest pięknie.

II

Jednak, będąc w stolicy nie uniknie się codziennych tam sytuacji. Już zapakowaliśmy się wszyscy do autobusu i mamy odjeżdżać w kierunku Ząbek (a przynajmniej tak wtedy myślałem) a tu jakiś kretyn-prostak staje w drzwiach i mówi, że on nie pozwoli na odjazd autobusu i wzywa policję. Powód? Na samym końcu autobusu siedzi sobie bezdomny i śmierdzi. Autentyk. No po prostu moc, żałuję że wtedy nie wpadłem na pomysł żeby kupić mu bilet i zamknąć usta temu burakowi który zaczął się awanturować. Po około 15 minutach udało się ruszyć w trasę. Myślałem, że już dojedziemy prosto, no ale znowu Warszawa postanowiła mnie zaskoczyć no i okazało się, że autobusami można po mieście jeździć z przesiadkami ;) No nie patrzcie się tak na mnie, mieszkam w miejscowości 70.000 mieszkańców i w godzinę przejdę na drugi koniec miasta piechotą. Pomimo wewnętrznego szoku zachowuję pozory powagi i podążam za pilotem naszej wycieczki Muzim. W końcu udało się dotrzeć do Ząbek i chłopaki zaprowadzili nas do naszego motelu. W środku klucz dała mi z lekka zawieszona Ukrainka która chyba w ogóle nie umiała mówić po polsku. Przed pożegnaniem się do dnia jutrzejszego Muzi ostrzegł nas jeszcze, żebyśmy się nie zdziwili jak rano zobaczymy królika na korytarzu. To mnie zaskoczyło, już zacząłem podejrzewać, że to wino ma w środku jakąś wkładkę.

"Ząbkowcy" udali się do domu, a ja z moją dziewczyną na górę w poszukiwaniu naszego pokoju. Nie było to trudne na szczęście i już wkrótce mogliśmy dokonać oględzin lokalu w którym mieliśmy spędzić dwie najbliższe noce. Malutki korytarzyk, dosłownie metr na dwa z jakąś dziwnie zabudowaną wnęką. Drzwi do ubikacji i do sypialni. Te do sypialni nosiły znamię po poprzednich lokatorach w postaci dziury (chyba po pięści). Wkroczyliśmy do sypialni zrzucić torby. Moje pierwsze odczucie: kurde, cofnąłem się w czasie o jakieś 30 lat ;) Normalnie zalatywało mi klimatem PRL-u (bazując oczywiście na wiedzy przekazanej a nie doświadczeniu) Jednak najciekawsze zjawisko czekało w łazience. A mianowicie kibel nie przytwierdzony do posadzki z którym niemal się raz przewróciłem i brodzik z baterią prysznicową ale bez żadnych zasłonek. Generalnie po prysznicu wszystko dookoła było mokre ;). Pal to licho, to tylko na dwie noce i przecież i tak praktycznie w ogóle nie będziemy tutaj siedzieć. I tak, zmęczeni trochę podróżą położyliśmy się spać.

III

Sobota rano, 7.00 budzi mnie ryk alarmu w telefonie. Pora wstawać, oto nadszedł jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, wypełniony po brzegi grami komputerowymi w najlepszym wydaniu i to głównie StarCraftem (jakiż ja byłem głupi, ale o tym za chwilę). Po szybkim ogarnięciu się, przygotowaniu sprzętu i nastawieniu się na dzień pełen wrażeń opuszczamy budynek. Na dworze już czekają na nas nasi przewodnicy, czyli Muzi i Tropheus, i razem udajemy się w kierunku najbliższego przystanku. Tym razem droga przebiegała już bez żadnych "atrakcji". Już w Warszawie kontaktuje się z nami Dawka. Postanowiliśmy na niego zaczekać w jednej z wielu galerii w Warszawie (po prostu nie pamiętam nazwy). Ja i moja ukochana postanowiliśmy skorzystać z okazji i wybraliśmy się na szybkie i pożywne śniadanie. Najdroższe powietrze w Polsce jak twierdzą niektórzy, i w sumie mają rację. Tym ciężko jest się najeść. Ale mają pyszną kawę ;).

Siły połączyliśmy na przystanku, po szybki przedstawieniu się sobie nawzajem wskoczyliśmy w następny autobus za cel mając dotarcie do Blue City. Na miejscu mieliśmy poznać jeszcze jedną sławę SCArea, jednego w swoim rodzaju, administratora strachu i śmierci: Negro. Już przed centrum handlowym widać, że coś się dzieje. Wszędzie dookoła widać masę młodych ludzi z głodem grania w oczach, znać że dobrze trafiliśmy. Teraz pozostało tylko dostać się na samą górę obiektu, który miał chyba 5 czy 6 pięter. Impreza która interesowała nas odbywała się w klubie Lucid na samej górze. Dotarliśmy mniej więcej na godzinę 10.00 czyli tak jak miała zacząć się impreza. Po zlokalizowaniu dyrektora forum i strony zaczęło się oczekiwanie.

IV

Z godzinnym opóźnieniem ale w końcu wszystko się zaczęło, a właściwie zaczęli wpuszczać ludzi. Ja wraz z Negro udaliśmy się na górę po nasze akredytacje prasowe pozostawiając moją dziewczynę pod opieką Ząbkowskiej ekipy. W Press-roomie można było poznać ludzi, którzy stoją za największymi serwisami StarCraftowymi w Polsce i muszę przyznać, że atmosfera była bardzo przyjacielska. Współpraca między ekipami przebiegała bardzo sprawnie i jak już Negro zaznaczył, że bardzo dużo informacji podbierali właśnie od nas ;). Widać tylko SCArea odkopało konto Twitterowe WCG Polska 2009. Bazując w dużej mierze na tych informacjach zaczęliśmy relację. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że te informacje które oni przekazują są wybrakowane a aktualizowanie strony jest upierdliwe, i tak po uzyskaniu zgody Negro założyłem nasze własne konto Twitterowe. Dzięki Bogu, że posiadam telefon z Wi-Fi i podczas gdy Negro na laptopie zajmował się stroną ja klepałem w klawiaturkę relacjonując co się dzieje w grze pokazywanej na telebimach.

Kibice mogli wszystko śledzić na takich telewizorach, to możemy zaliczyć na wielki plus organizacji WCG ponieważ non-stop właściwie był podgląd na żywo z perspektywy każdego gracza. Natomiast na wielkim telebimie zawieszonym nad sceną i kilku bocznych można było śledzić widok z laptopa Ravena który relacjonował gry które już wcześniej wybrano drogą decyzji kibiców.

Emocje były na prawdę niemałe, czołowi polscy gracze, masa ludzi w klubie, niedorobiona organizacja, w powietrzu było aż gęsto od atmosfery. Tak nam upłynął dzień do godziny ok. 14.00 kiedy to jedyną grą jaka się toczyła był pierwszy mecz pomiędzy Draco a ZZZero. Na telebimach pokazywali już tylko Kroogera prowadzącego imprezę na dole centrum i jakieś głupie reklamy. W związku z tym wypełzłem z naszego pomieszczenia i wmieszałem się w tłum. To co zobaczyłem po prostu mnie przerosło. Dwóch wymiataczy na Blue Stormie na którym nie został nawet jeden kryształek ganiają się w jedną i drugą stronę a publika przeżywa orgazmy widząc jak Draco używa Mind Controla i Feedbacka podczas gdy ZZZero szarpał przeciwnika Broodlingami i dropami Dronek na tyły aby zużyć Scaraby w Reaverach. No po prostu coś nie do opisania. Kiedy gra się już skończyła Raven obwieścił, że teraz StarCraft przeniesie się na górę (czyli tam gdzie nikt nie mógł oglądać gier i nie puszczano tego na żadnym telebimie) a na scenę wejdą gracze WarCrafta 3. Takie gwizdania i buczenia nie słyszy się codziennie. Niestety pomimo zdecydowanego sprzeciwu ludu gracze zostali ulokowani na górze. W ten smutny sposób resztę informacji Negro podawał z konta na WCG na Twitterze. W związku z tym, iż była to robota dla jednej osoby ja, moja piękna białogłowa i ekipa z Ząbek zabraliśmy się z klubu. Chwile pokręciliśmy się po Blue City jednak szybko okazało się, że niewiele się tu dzieje a wielkie yo yo konkursy na dole to lipa. Po szybkiej naradzie poprosiliśmy naszych przewodników o odprowadzenie nas do naszego motelu abyśmy mogli chwilę odpocząć, odświeżyć się i przygotować na obiecanego grilla wieczorem ;)

V

Ustaliliśmy z chłopakami, że zakupy poczynimy po drodze do nich więc po odstawieniu nas pod bramę pożegnaliśmy się do wieczora. Była godzina 17 chyba, mieliśmy znów połączyć siły o 20 więc korzystając z okazji drugi co do ważności obecny z dziennikarzy SCArea uciął sobie drzemkę. Niebawem jednak wybudził mnie budzik i trzeba było się szybko ogarnąć do wyjścia. Na dole już czekał Muzi z Tropheusem. Po drodze do domu naszego wieczornego gospodarza zahaczyliśmy sklep spożywczy skąd oddalaliśmy się posiadając apetycznie wyglądającą kiełbasę. W następnym sklepie panowie zaopatrzyli się jeszcze w piwo a ja przytomnie zapytałem, czy posiadamy rozpałkę do grilla. No i klops, nie było rozpałki a w sklepie nie sprzedawali. Jednak przytomne umysły wykombinowały sposób i kupiliśmy setkę spirytusu. Tak jeszcze nigdy nie rozpalałem grilla, ale bądź co bądź udało się. Nie wiem kto, ale podejrzewam, że to mama Muziego a nie on sam przygotowała nam kiełbasę; ponieważ kiedy siedzieliśmy z tyłu na mega patio, przez okno podana nam została miska z pokrojoną i przyprawioną kiełbasą. Zapach który unosił się znad rusztu przypomniał mi, że właściwie nic nie zjadłem w ciągu dnia. Nasza niecierpliwość odwdzięczyła nam się tym, że jedna kiełbaska skończyła między węglami pod rusztem. Jednak mój głód zwyciężył (pomijając fakt, że lubię takie zwęglone kawałki) i po kilku chwilach wygrzebałem sobie ten kawałek i ze smakiem pochłonąłem. Niebawem dołączył do nas Dawka tak że ekipa była już w komplecie. Niestety Negro nie trafił do nas przez fakt, że dzień rozgrywek zamknął się bardzo późno. Ci, którzy nie mogli dojechać na prawdę mają czego żałować. Nigdy tak dobrze mi się nie siedziało z ledwo co poznanymi ludźmi. Jednak, pora roku nie sprzyja takim spotkaniom i ostatecznie zwinęliśmy się do środka aby uciec przed chłodem. Jeszcze chwilę będąc u Muziego sprawdziliśmy co się dzieję w tabeli WCG a potem ja poprosiłem aby nas odprowadzili bo jednak wszyscy byliśmy już senni.

VI

Wielki dzień, Niedziela. Finał, ParanOid vs Yayba. Zapowiada się rewelacyjnie. Szybko doprowadzamy się do porządku po ostatniej nocy spędzonej w - chciałoby się powiedzieć - nawiedzonym motelu. W nocy obudziły mnie jakieś krzyki z dołu i podejrzane trzaski, przez chwilę bałem się, że jakaś grupka dresiarzy wejdzie nam do pokoju ale po kilku sekundach włożyłem ten scenariusz między senne mary, czyli tam gdzie powinien być. Spakowaliśmy swoje rzeczy, sprawdziliśmy 2 razy czy niczego nie zostawiamy po czym opuściliśmy lokal. Po zdaniu klucza i ponownym połączeniu sił z naszymi "gospodarzami" ruszyliśmy w stronę Warszawy. Kolejne puste śniadanie w MC Donalds ale coś zjeść trzeba jak to się mówi. Ostatecznie zagłuszyłem zdrowy rozsądek tłumacząc sobie w myślach, że na dwudniowym wyjeździe mogę sobie jeszcze pozwolić. Jednak nie mogę im odmówić jednego, mianowicie odkryłem że w Macu jest przepyszna kawa. Nigdy kawoszem nie byłem ale teraz chyba będę musiał zrewidować swój pogląd na ten temat. Szybko zjedliśmy swoje super śniadanie i ruszyliśmy w stronę najbliższego przystanku. Jak można było się spodziewać, jeśli jesteś z bagażem i trzymasz jakiś napój, zwłaszcza gorący, okaże się, że właśnie ucieka ci autobus i musisz biec. Na szczęście zdążyliśmy. Po dotarciu na miejsce powierzyłem wyszukanie dobrych miejsc i opiekę nad moją dziewczyną chłopakom a sam poszedłem zamienić kilka słów z "szefem". Uzgodniliśmy co i jak odnośnie wywiadów więc spokojnie zszedłem na dół aby relacjonować co się dzieje wśród tłumu. Jednak tym razem okazało się, że klawiatura ekranowa nijak się ma do laptopa i Negro wyprzedzał mnie z każdą informacją na Twitterze, pomyślałem sobie, że skoro chce to niech robi, wyłączyłem przeglądarkę w telefonie i rozkoszowałem się najważniejszym meczem SC w Polsce ;) Jednak mu mojemu rozżaleniu ParanOid rozjechał Yaybę jak czołg wiewiórkę i po około 45 minutach wszystko się skończyło. To było po prostu... smutne. Liczyłem na solidną porcję rozrywki. Musiałem przełknąć rozczarowanie bo oto zaczęło się polowanie na wywiady i udane zdjęcia. Niestety nie dysponowałem sprzętem który można by porównać do tych jakie zobaczyłem u innych redaktorów.
Jednak kamera spełniła swoje zadanie a w połączeniu z chyba pożyczonym dyktafonem całokształt zapowiadał się bardzo dobry. Najpierw udało nam się wyłowić Yaybę przed wejściem do klubu gdzie zamieniliśmy z nim kilka słów. Potem nastała kolej na wielkiego wygranego. Powiem wam szczerze, że nie spodziewałem się kogoś tak młodego (albo wyglądającego na młodego) ale nie pokazując nic po sobie dumnie kamerowałem ;). I tutaj aparat znalazł zastosowanie bo Muzi zrobił sobie z ParanOidem zdjęcie nie do przebicia (do odnalezienia w galerii). Pozostał nam już tylko umówiony wywiad z Ravenem z TerranTV. Zdecydowanie najdłuższa rozmowa ze wszystkich, na szczęście ktoś wpadł na genialny pomysł i szybko stolik do kawy został statywem dla kilku kamer. Podczas gdy Negro przeżywał swój dziennikarski debiut ja zamieniłem kilka słów na tyłach z redaktorem SC2GG.com.

VII

W końcu cały materiał został zebrany i zgrany na HDD a mi pozostało tylko pożegnać się z Negro i opuścić centrum. Impreza się skończyła chociaż chciałoby się aby trwała bez końca. Dla mnie było to niemal jak spełnienie wszystkich marzeń, jedyną rzeczą której chciałbym bardziej to samemu usiąść za komputerem i mieć świadomość ze masa ludzi ogląda mnie na telebimach. Ale na to chyba jestem już za stary ;) Korzystając z czasu jaki pozostał nam w Stolicy postanowiliśmy spenetrować jeszcze Złote Tarasy obok dworca. Tam też pierwszy raz w życiu jadłem Sushi.

Wybiła godzina powrotu, Dawka z Tropheusem odprowadzili nas na peron (niestety Muzi musiał odebrać samochód i nie mógł być z nami do końca) i tam się pożegnaliśmy. Jednego jestem pewien, za rok również wybieram się na WCG Polska i mam nadzieję, że znowu będę mógł spędzić ten czas z ludźmi z forum SCArea. Pozdro dla wszystkich.



Poprzednia strona Na górę Następna strona